wtorek, 9 września 2014

Sala numer 3

Tak, ponownie jesteśmy w szpitalu. Choroba wróciła po tygodniu od opuszczenia szpitala. Dziś minie ósmy dzień. Naprawdę nienawidzę tego miejsca! W zeszłą niedzielę córci ponownie pojawiły się zmiany na ciele. Pan "doktor" na izbie przyjęć stwierdził, że to jedynie nasilenie zmian atopowych i puścił nas do domu bez ani jednego leku (!). Do wtorku moje dziecko było jaż żywcem obdarte ze skóry. Bez możliwości stania, siedzenia i leżenia. Bała się pójść do ubikacji, bo ściąganie majteczek dodatkowo podrażniało sączące się otwarte rany. Przyjechaliśmy tu ponownie z potwornie cierpiącym dzieckiem i jak nas przywitano? Pretensjami! Że to nie jest miejsce dla mojego dziecka, że muszą przemeblować cały oddział, bo nie ma jej gdzie położyć. Czy pan "doktor" choć raz przyszedł zapytać jak się dziecko czuje i przeprosić za pomyłkę w diagnozie? A skąd! Ta cholerna placówka nie ma nawet oddziału dermatologicznego. A czy wezwali dermatologa na konsultacje? Nie, "bo nie ma takiej potrzeby" ($*$&%*%(#). Wymyślili sobie wygodne wytłumaczenie na powracającego liszajca - zła dieta i alergia! A co ma piernik do wiatraka ?! Pielęgnację i wszelkie decyzje z nią związane całkowicie przerzucili na mnie. Sama musiałam przynieść maści do skóry, ale nikt tu nie jest w stanie powiedzieć mi jak je stosować, bo oni się na tym nie znają, a dermatologa przecież nie ma potrzeby wzywać. Swoją niekompetencję przykrywają bezustannym obrzucaniem mnie oskarżeniami, że nie umiem odpowiednio żywić mojego dziecka (wygodnie im nie zauważać regularnie odbywanych wizyt w poradni alergologicznej), pielęgnować skóry (żaden z nich nie potrafi mi udzielić odpowiedzi na żadne pytanie, za to w krytyce są ekspertami). Przeszli sami siebie, kiedy po 5 dniach ich "gościny" dowiedziałam się, że moje dziecko ma podawany lek przeciwalergiczny. Na moje pytanie kto go podaje, bo nie zauważyłam, dostałam odpowiedź "pani". Nawet wpisali sobie godzinę, o której rzekomo ten lek jest podawany. A czy ktoś raczył mnie poinformować, że ten lek również muszę przynieść z domu? Nie! Teraz "boją" się wypuścić moje dziecko do domu, bo "boją się", że tam nie będzie miało odpowiedniej opieki i znów do nich wróci. Nosz k....a ! Jak daleko można się jeszcze posunąć w odwracaniu kota ogonem ?!

Wczoraj obdzwoniłam kilka szpitali dziecięcych w całej Polsce posiadających oddziały dermatologiczne i prędzej szlag mnie trafi niż tu wrócę po raz kolejny.

Z wiadomości pozytywnych: Cherr znalazła nowy dom. W Hiszpanii :)

6 komentarzy :

  1. Strasznie mi przykro z powodu Twojej córeczki, mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje :)
    Moja Amelka też cierpiała z powodu atopowego zapalenia skóry, właściwie co tydzień byliśmy u dermatologa, w wieku jedenastu miesięcy przyjmowała już Zyrtec. Kiedy skończyła trzy latka ( teraz ma 4,5 ) wszystko się uspokoiło, jak ręką odjął. Teraz mamy spokój, nie smarujemy się niczym, nie stosujemy żadnej specjalnej diety, ale nigdy nie zapomnę tych nie przespanych nocy, kiedy moje maleństwo krzyczało z bólu przez uciążliwe rany.
    Pozdrowienia dla Ciebie i Twojej córeczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo współczuję Malutkiej i Tobie. Podobno odchodzi minister "zdrowia" (psia krew wymyślili nazwę) , a na jego miejsce ma być jeszcze gorszy czyli jego obecny zastępca. Aż boję się myśleć, co jeszcze musi się wydarzyć w tej "służbie zdrowia", żeby wreszcie ktoś się opamiętał. Czy już nikt nie idzie na medycynę z innego powodu, jak tylko dla kasy? Bo właściwie to nie leczą nas lekarze tylko urzędasy NFZtu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo współczuję Wam tego bólu i niekompetencji lekarzy. Najlepiej obarczyć winą rodziców o zaniedbanie zamiast szukać przyczyny dolegliwości i rozwiązać czym prędzej problem.
    Ja też szukała bym pomocy gdziekolwiek indziej byle tylko nie w tym szpitalu. Mam nadzieję, że wreszcie znajdziecie odpowiednie miejsce gdzie Wam pomogą.
    Nasza służba zdrowia obecnie to porażka, oby jak najszybciej znalazła się pomoc dla Blanki.
    Pozdrawiam Was i ściskam serdecznie, trzymam kciuki za powodzenie ***

    OdpowiedzUsuń
  4. tak mi przykro, najbardziej mi szkoda Twojej córci, że musi tyle cierpieć ;( przytul ją mocno i daj całusa. a na ten szpital to szkoda słów. trzymam kciuki żebyś znalazła jakiś odpowiedni szpital gdzie zajmą się Wami tak jak powinni. pozdrawiam życząc szybkiego powrotu do zdrowia :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj jak mi przykro. Strasznie współczuje twojej córci. To straszne jak w SŁUŻBIE zdrowia pracują ludzie bez powołania. Niestety co raz mniej lekarzy, którzy przejmują się losem swoich pacjentów. Niestety nie znam specjalistów z tej dziedziny, żeby wam pomóc :( ale trzymam kciuki, żeby udało się znaleźć kogoś takiego. Jak coś się dowiem dam znać. Dziewczyny wiele zdrówka dla was.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mam alergików i rozumiem Cię w pełni... czasem jesteśmy zostawione same sobie chyba że przy odrobinie szczęścia trafi się jakiś ludzki doktor z sercem do dziecka małego pacjenta... trzymajcie się Dziewczyny i dużo zdrówka... i szybkiego powrotu do zdrowia...

    OdpowiedzUsuń