środa, 30 grudnia 2009

Lepiej późno niż wcale

Sweterek, a właściwie golfik, dla córci ukończony. Tak się spieszyłam, że zapomniałam zablokować poszczególnych części. Teraz czeka mnie jeszcze wciąganie nitek (“uwielbiam” tę robotę), pranie i Pchełka może go nosić.

PC300341

Włoczka: Peonia w dwóch odcieniach żółtego (złożona podwójnie). Druty nr 5 i 4.

Wczoraj byłam w najlepiej zaopatrzonym sklepie z włóczkami w Kielcach. Wpadłam tam pewna, że znajdę odpowiedni kolor mohairu na szal. I co ? I w całym tym wielkim sklepie niczego, co choć w dalekim przybliżeniu mogłabym uznać za nadające się nie znalazłam. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak szukać w pasmanteriach internetowych.

niedziela, 27 grudnia 2009

… i po świętach :)

Jak miło po świątecznej przerwie znów czytać Wasze wpisy :) Widzę, że nie próżnowałyście. Moje bolerko utknęło w martwym punkcie, gdyż niedawne mrozy uświadomiły mi natychmiastową potrzebę zrobienia ciepłego sweterka dla córci, który to sweterek aktualnie popełniam.  Może to i dobrze, że bolerko nie jest w zbyt zaawansowanej fazie, bo obawiam się, że mój rozmiar po świętach nieco się zmienił ;) Objadłam się jak bąk, ale w końcu po to są święta, żeby świętować :)

Pozdrawiam wszystkie druto- i szydłoholiczki, które do mnie zaglądają i biorę się za druty, póki moje dziecię śpi ;)

czwartek, 24 grudnia 2009

Boże Narodzenie :)

 

Najpiękniejszych chwil i duuuużo radości w nadchodzące święta życzy Wam drutefka :)

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Wygrałam misia :))

Dopisało mi szczęście, i miś z candy u Mariki wkrótce zamieszka na półce z zabawkami mojej córki :)

Twórcza niemoc chyba na jakiś czas mnie opuściła, zatem znalazłszy zastosowanie dla białej włóczki z Lidla, robię dla siebie bolerko. Właściwie będzie to improwizacja na temat bolerka, bo włóczki mam tylko 200 gram i muszę trochę pokombinować. Na razie postępów nie pokażę, bo po pierwsze pora nie sprzyja robieniu zdjęć, a po drugie mam zbyt mało zrobione, żeby się chwalić ;) Powiem tylko, że włóczka jest dość miękka i przyjemnie się z niej robi.

Pokażę Wam za to pingwinka, którego zrobiłam w międzyczasie wg schematu z Ravelry. Oto on:

PC080319

niedziela, 6 grudnia 2009

Miś - “pomagacz”

Dzisiaj moja rodzinka wzbogaciła się o kolejnego misia. Ten miś jest szczególny, bo pomaga dzieciom :) Za kilka dni powitamy w domu Fredzia – misia z akcji TVN-u. Już w zeszłym roku, kiedy nasza córcia była jeszcze u mnie w brzuszku, planowaliśmy taki zakup. Niestety pewna gapa nie wykazała się refleksem i misie zostały wykupione. Tym razem polowałam dzielnie na allegro i upolowałam :) Jakoś tak miło jest pomagać :)

czwartek, 3 grudnia 2009

Candy u Mariki :)

Zapisałam się na candy u Mariki, bo czyż temu ślicznemu misiowi można się oprzeć ? Zakończenie zabawy - 13.12.2009

poniedziałek, 30 listopada 2009

Żółwik

Udział w zabawie u Edit zachęcił mnie do robienia szydełkowych maskotek. I tak powstał żółw Eustachy :)

PB300319

Na razie jestem kompletnie wyzuta z chęci robienia czegokolwiek, a lista dzianinowych marzeń jest długa. Do tego od tygodnia boli mnie ząb, a i moje ząbkujące dziecko nie pozostawia mi wiele czasu na robótki. Ogólnie więc mówiąc – na razie jestem “bezużyteczna”.

piątek, 27 listopada 2009

Candy u jolaska :)

U jolaska do wygrania torba pełna samych smakołyków :) Zakończenie zabawy – 29.11.2009

środa, 25 listopada 2009

Dzień Misia :)

3 dni temu oczarowana misiami z blogu Edit uległam pokusie zrobienia sobie własnego misia według zamieszczonych na Jej blogu wskazówek. Niestety jest już chyba za późno na dołączenie do zabawy zorganizowanej przez ową osóbkę, ale i tak z dumą prezentuję swoją Alę. Bosa bo bosa, ale przynajmniej ubrana :)

Tadaaaaam … proszę Państwa oto miś …

PB250316

PB250318

Przepraszam za kiepską jakość zdjęć :( Niestety takie już kiepskie mam w domu oświetlenie.

Miś wyszedł mi dość spory i ma bardzo długie nogi. Niczego już nie poprawiałam, bo w końcu długie nogi to u kobiet spory atut ;) Materiał, z którego zrobiony jest miś to Akryl 100% (Sonia Normal), a szydełko to rozmiar 2,9.

Misiowe szaleństwo wciągnęło mnie chyba na dobre i już rozmyślam o następnym stroju dla Ali. No i oczywiście o butach ;)

sobota, 21 listopada 2009

Serwetka

Skończyłam wczoraj zamówioną przez mamę serwetkę, a właściwie jej “brudnopis”.  Oryginalny rozmiar ze wzoru nie pasowałby na stolik, więc musiałam skrócić środek o dwa kwiaty i sprawdzić co z tego wyjdzie.  W zamierzeniu serwetka ma być złoto-brązowa.

PB200311

Materiał: kordonek bawełniany ok. 50g,

Szydełko nr 1,5

Na razie nie ma mowy o zakupach włóczkowych, bo szaleje grypa. Jako matka “przyrośnięta” do wózka nawet nie myślę o zabieraniu córci w duże skupiska ludzi. Zostaje zawsze zakup w sieci, ale ja wolę sobie “pomacać”, więc na razie sobie poczekam.

Przy okazji chciałabym Wam polecić jeden z moich ulubionych blogów, a mianowicie Robótki Babci Vilemoo. Autorką jest pewna pani, która tworzy przepiękne rzeczy za pomocą haftu krzyżykowego i ma niesamowite poczucie humoru. Uwaga! Lektura jej blogu jest wysoce poprawiająca humor ;)

sobota, 14 listopada 2009

Czapka – wersja zimowa

Tak jak się spodziewałam Elfowa czapka – wersja niebieska okazała się na córcię za duża. A że nie miałam już nerwów pruć, więc zrobiłam coś zupełnie nowego. Powstała biała czapka z nausznikami i pomponem.

PB140311

Włóczka: Sonia Normal (złożona podwójnie), druty nr 5

Teraz może wreszcie zrobię coś dla siebie. Upatrzyłam już na Ravelry wzór na bolerko, ale na razie nie zdradzę jaki na wypadek, gdybym zmieniła zdanie ;) Mam też zamówienie na serwetkę dla mojej mamy.  Dziewczyny robią po kilka robótek naraz, dam radę i ja :)

sobota, 7 listopada 2009

Buuu …

Przeglądając ostatnio blogi dziewczyn zdałam sobie sprawę, że moja znajomość tematu dziergania posiada pewne braki. Robię na drutach mniej więcej od 19 lat, a dopiero czytając Wasze blogi dowiedziałam się, że robótki trzeba blokować i że istnieje coś takiego jak markery do oczek (ja używałam zawsze agrafek ;)). No cóż, na naukę nigdy nie jest za późno ;)

Na razie nie mam co pokazać, bo niebieska wersja elfowej czapki leży nieskończona od tygodnia. Brakuje zaledwie 12 rzędów, ale nawet na tyle nie mogę znaleźć czasu. Ostatnio moja rozkoszna córeczka staje się małym diabełkiem, kiedy tylko na chwilę przestaję się nią  interesować, więc niemal wszystko muszę robić z dzieckiem “na ręku”. Kiedy z kolei małe “diablątko” uśnie, mąż domaga się uwagi dla siebie ;) I bądź tu kobieto efektywna w drutowaniu …

środa, 4 listopada 2009

Nowa szata :)

Zmiana zakończona. Ten “image” wydaje mi się weselszy, a to bardzo podnosi na duchu w taką pogodę, jaką mamy ostatnio. Jeszcze nie wszystko jest tak jak bym chciała, ale z czasem to poprawię.

Dobrej nocy ;)

poniedziałek, 2 listopada 2009

Remanent

Mój blog jest w trakcie zmiany “szaty graficznej”, więc może być chwilami “dziiiiwny” ;) Pozdrawiam wszystkich zaglądających :)

Ukończone i sprawdzone

Oto obiecane fotki czapeczki, rękawiczek i szaliczka, które zrobiłam dla córci.

PA310294 PA310295

Aktualnie robię czapeczkę pasującą do szalika, a na swoją kolej już czeka jakaś kamizelka-ocieplacz dla Maleństwa :) I tym sposobem moja “Longoria” znów musi poczekać.

środa, 21 października 2009

Elfowa czapeczka ;)

Pasiastą czapeczkę i rękawiczki dla córci ukończyłam już kilka dni temu, ale nie miałam czasu ich obfotografować. Właściwie, to na razie mam fotkę samej czapeczki zrobioną przy okazji pierwszej przymiarki. Jeszcze sterczy nieucięta nitka :D Oto czapeczka na modelce:




Wzór czapeczki pochodzi z Ravelry Rękawiczki i szaliczek, który aktualnie mam na warsztacie, pokażę wkrótce. Wolne tempo prac mogę wytłumaczyć tylko tym, że moje maleństwo przechodziło ostatnio zapalenie ucha. O tym, jak absorbujący jest chory bobas wie tylko ten, kto takiego ma ;)

Ostatnio w Lidlu kupiłam białą włóczkę poliakrylową. Nie mam na razie pomysłu co z niej powstanie. Kusi mnie myśl o krótkiej wersji Longorii, ale na moje nereczki byłoby to raczej niewskazane.

czwartek, 8 października 2009

Zakupowy test na wytrzymałość

Z mojej wymarzonej "Longorii" na razie nici, bo trzeba dziecku zrobić czapę, rękawiczki i szalik na jesienno-zimowe chłody. W moim tempie pracy skończę może na przyszły rok :D Chylę głowę przed dziewczynami, które potrafią na co dzień opanować dom, męża, dzieci i ewentualne zwierzaki domowe i jeszcze znaleźć czas na druty. Ja tak nie umiem. Na razie mam gotową jedną rękawiczkę. To był mój debiut na pięciu drutach i o mało co oka sobie nie wybiłam ;)

A teraz z innej "beczki" - wyprawa na zakupy z kilkumiesięcznym dzieckiem do centrum miasta. Te z was, które mają dzieci wiedzą o czym mówię :) Wybrałam się po włóczkę. Podróż w "tamtą" stronę minęła bezproblemowo - maleństwo spało i było z górki. Kiedy dotarłam pod najlepiej wyposażony sklep z włóczkami ... mój 16,5 kilowy szeroki wózek nie zmieścił się w drzwiach, bo stał koło nich regał i nie dało rady otworzyć ich szerzej :( Podobnie jak ja się poczułam musi czuć się dziecko, któremu przez szybę pokazuje się lizaka. Cóż, poszłam do innego sklepu, do którego zresztą też nie bez trudu weszłam, bo tym razem drzwi barykadowały worki z włóczkami. Kupiłam co chciałam i wyruszyłam do domu. Zaczęło padać, więc postanowiłam wrócić autobusem i tu przekonałam się, że "podłość ludzka nie zna granic". Pędziłam z tym wózkiem w kierunku przystanku i darłam się "przepraszam", a ludzie nie wiedzieć czemu wychodzili z założenia, że mnie jest łatwiej robić wokół nich slalom niż im zrobić krok i ustąpić mi odrobinę z drogi. W końcu najechałam jakiegoś elegancika, który zastawiał mi wejście do autobusu. Wybaczcie, ale jeśli ktoś nie reaguje na pięciokrotnie wypowiedziane"przepraszam", to trzeba go jakoś "zdopingować". W autobusie moja Pchełka zaczęła wrzeszczeć, bo głód i katastrofa biologiczna w majtach zaczęły jej przeszkadzać. Ja do niej gadam, ludzie na mnie dziwnie patrzą ... W końcu wysiadamy. Pada, więc zakładam na wózek folię. I tu moje dziecko zaczyna akrobacje ... wystawia nogę przez dziurę w folii, ciągnie tą folię do siebie wpuszczając deszcz do wózka ... Jakoś w końcu dojechałyśmy, a w domu czekał mój głodny i niezadowolony mąż ... To były chyba najgorsze zakupy w moim życiu.

wtorek, 29 września 2009

... i po wizycie :)

Ufff, jakoś przeżyłam nalot rodziny męża :) Teść znów wystraszył mi dziecko (Mała jakoś nie może go zaakceptować), ich pies zostawił w domu trochę sierści, a po gościach w domu zostało kilka całkiem sensownych prezencików dla Maleństwa.

Wdzianko Longorii znów stoi w miejscu, bo po zrobieniu ściągacza okazało się, że nabrałam aż o 20 oczek więcej niż trzeba. Nie wiem, czy ta włóczka wytrzyma kolejne prucie :D

Tak sobie dziś pomyślałam, że czas na nową czapkę ...

środa, 23 września 2009

Wdzianko i teściowie ...

Dziś wyciągnęłam napoczęte jeszcze w zeszłym roku wdzianko Longorii, które zaczęłam robić wg przepisu Fiubzdziu. Po obejrzeniu tego co udało mi się udziergać ... wszystko sprułam :D Uznałam, że jest za szerokie i do tego robione na zbyt grubych drutach. Kolor włóczki określiłabym na stalowo-niebieski. Nie potrafię powiedzieć co to za włóczka, bo pochodzi ze sprutego swetra mojej mamy, w każdym razie za najodpowiedniejsze do niej uznałam druty nr 5. Na razie mam jeden rząd ściągacza. Lepsze to niż nic :D Przez najbliższe dni pewnie zbyt wiele nie udziergam, bo w piątek przyjeżdża do nas na kilka dni siostra mojego męża, a w sobotę wpadną z wizytą teściowie (brrrrr). Nie wiem jak ich wszystkich pomieszczę w naszym saloniku 1,90 na 1,90 :D

Mój plan na weekend: nie wpadać w panikę i nie sprzątać od piwnicy po dach całego domu. A co !

środa, 16 września 2009

Poniedziałek

Zwykle mówi się: "nie lubię poniedziałku". Ja ten miniony polubiłam, bo w tym dniu mężuś zdał w końcu prawo jazdy (za czwartym razem ;)), Pchełce wyszedł pierwszy ząb, a ja po wizycie u fryzjera wreszcie poczułam się "jak człowiek".

Do morelowej tuniczki doszyłam kieszonkę, bo wydawała mi się zbyt skromna. Zastanawia mnie trochę plisa. Wydaje mi się zbyt "rozlazła". Może powinnam zrobić ją na mniejszych drutach ?

Teraz marzy mi się bolerko ...

piątek, 11 września 2009

Szczęśliwy finał morelowej tuniczki

Nareszcie, po 2 miesiącach, ukończyłam tuniczkę dla córci. Jak zwykle nie do końca jestem zadowolona z efektu końcowego. Zastanawiam się, czy z kapturkiem nie byłaby ładniejsza. Całą siłą woli staram się powstrzymać przed pruciem, żeby to sprawdzić :D
A oto i tuniczka (z moimi palcami u stóp w tle, za co przepraszam :D):

niedziela, 30 sierpnia 2009

Rocznica

Dziś mamy z mężem pierwszą rocznicę ślubu, a ja siedzę sama w domu. Mężuś pojechał na kurs do Tarnowa, a jak wróci, to od razu idzie do pracy na nocną zmianę :( Dobrze, że mam chociaż Maluszka do towarzystwa.

Tuniczka po zszyciu okazała się trochę za szeroka, ale dzieci mają to do siebie, że szybko rosną ;) Brakuje jeszcze jednego rękawa i wykończenia. Widziałam na Ravelry fajną czapę, więc muszę się pośpieszyć z tym wykańczaniem :)

czwartek, 20 sierpnia 2009

Niewolnictwo powraca ;)

Od kilku dni moja córcia cierpi na "strach przed rozstaniem". Oznacza to, że jestem niewolnicą własnego dziecka. Kiedy tylko zbliżę się do drzwi od pokoju celem wyjścia, moje Maleństwo natychmiast zaczyna płakać. Podobno to się zdarza niektórym niemowlętom w tym wieku, ale jest bardzo kłopotliwe dla rodziców. Dziś, kiedy szykowałam jej kąpiel, aż się zachłystywała płaczem :( Pana Męża nie było w domu, a ja żałowałam w tym momencie, że nie mogę się rozdwoić.

Morelowej tuniczce brakuje jeszcze tylko rękawów :) Sprężyłam się ostatnio i ostro wzięłam do roboty. Motorem mojego działania jest kilka nowych wzorów, które znalałam i chcę zrealizować jeszcze w tym roku ;)

środa, 12 sierpnia 2009

Jak dobrze, że mecz trwa tylko 90 minut :)

Mecz – element, który destrukcyjnie wpływa na atmosferę wieczoru. Mężuś właśnie siedzi w swoim fotelu, popija piwo i rządzi pilotem. Ponieważ dysponujemy tylko jednym pokojem, więc, o ile nie muszę patrzeć, to jestem zmuszona słuchać odgłosów płynących z telewizora. Mało tego, Mężuś nie mając z kim dzielić się wrażeniami gada głośno sam do siebie. To z kolei powoduję, że nasza córcia budzi się co parę minut i muszę ją na nowo usypiać. Słowem – dziś mam kiepski wieczór. Nie to, żebym odmawiała Panu Mężowi prawa do obejrzenia meczu, ale piwa w domu i głosu sportowych komentatorów szczerze nie znoszę. Mamy w kuchni taki niezagospodarowany kącik jakieś 190cm x 190cm, który można by nazwać „mini salonikiem” i zastanawiałam się, czy by tam nie eksmitować telewizora. Gdybym przepchnęła tam też fotel, to może mogłabym liczyć na to, że podczas meczu Mężuś też tam poczłapie a ja będę miała względną ciszę i spokój ;)

piątek, 7 sierpnia 2009

Końca nie widać

Morelowa tuniczka ma już plecy. Praca nad nią posuwa się strasznie wolno, bo jak zwykle robię "na oko" i jeszcze do tego "na wyrost", więc kilka razy zmieniałam zdanie na temat jej szerokości i prułam. Do tego ćwiczenia z Pchełką i zajmowanie się domem ...

Spotkałam niedawno na spacerze mojego byłego szefa i facet mnie nie poznał. Było to dla mnie wstrząsające, bo nie sądziłam, że zmieniłam się aż tak bardzo po porodzie. Po powrocie do domu spojrzałam krytycznie w lustro i postanowiłam (po raz chyba 10 :D) wziąść się za siebie. Tym razem mam zamiar być wobec siebie wymagająca. Makijaż, fryzura i obcasy - tak mam zamiar od dziś wychodzić na spacery. Mężuś nie jest zachwycony moją chęcią "powrotu do stanu sprzed ślubu" i dopatruje się w tym "tego drugiego" :D A niech się troszkę pomartwi ;)

czwartek, 6 sierpnia 2009

Postępy Blanki

Ćwiczymy z Blanką metodą Vojty już tydzień i widzę pewne postępy :)) Dłużej wytrzymuje na brzuszku i dłużej trzyma główkę w górze. Wydaje mi się, że ćwiczenia też łatwiej znosi, chociaż mnie wcale nie jest łatwiej tak ją przyciskać. Na boczki dalej się nie obraca, ale jestem dobrej myśli :)

wtorek, 4 sierpnia 2009

Cytrynka

Dwa tygodnie temu postanowiłam posadzić pestki cytryny. Tak z ciekawości co z nich wyrośnie i żeby uczcić narodziny mojej sześciomiesięcznej już córci. Dzisiaj cytrynka wyjrzała na światło dzienne z głębi doniczki z ziemią :)

piątek, 31 lipca 2009

Brak czasu

Po wizycie u rehabilitanta okazało się, że z asymatrią Pchełki nie jest tak źle. Dostaliśmy zalecenia i mamy ćwiczyć w domu metodą Vojty. Te ćwiczenia zajmują niestety troszkę czasu, co w połączeniu z koniecznością prania, prasowania, sprzątania, wychodzenia na spacery, zakupów i gotowania dla męża i Pchełki (pierwsze zupki) oznacza kompletny brak czasu na tworzenie Morelki. Pozostaje mi tylko przerzucić się na tryb nocny ;)

sobota, 25 lipca 2009

Pierwsze słowo :)

Wczoraj był dla mnie bardzo ważny dzień. Moja córcia powiedziała pierwsze słowo - "mama" :) Mąż jest zazdrosny, a ja przeszczęśliwa.

czwartek, 23 lipca 2009

Morelka

Oto co udało mi się zrobić w sprawie morelowej tuniczki dla córci:


A oto wzór "gwiazdki", który wybrałam:


To początek tyłu. Wyszedł mi jakiś strasznie szeroki, ale chyba tak musi być jeśli mam przymarszczyć przy karczku.

Blanka

Dzisiaj byłam z córcią u lekarza. Swoją drogą - pierwszy pediatra, który rzeczowo odpowiedział na moje pytania. Niestety okazało się, że układanie się na lewą stronę to nie kaprys Pchełki tylko kręcz szyi :( Dostaliśmy skierowanie do ortopedy i na rehabilitację, a wcześniej mamy zrobić USG główki i szyi. Jutro musze podjąć nadludzki wysiłek obudzenia mojego męża ok 11: 00 żeby zajął się małą i pojechać do szpitalika dziecięcego poumawiać wizyty. Żal mi maluszka, bo ćwiczenia będą bolały, ale może nareszcie jej główka zacznie się wyrównywać i dogoni sprawnością swoich rówieśników.

środa, 22 lipca 2009

Trochę historii

Ostatnio szperając w swojej przepastnej szafie znalazłam dwa szydełkowe twory, które zrobiłam kilka lat temu.

Wzór różowego sweterka pochodzi z jakiejś "Diany" i w oryginale miał jeszcze frędzle. Z tego co pamiętam, nieźle się musiałam napracować, bo składa się ze 104 kwiatów robionych osobno, które później trzeba było jeszcze łączyć innymi kwiatami. Zrobiony jest z "Sonaty". Całkiem fajnie mi się go w panieńskich czasach nosiło ;)


Ponczo to improwizacja. Byłam dumna, bo w wakacje w 2006r zrobiło furrorę na deptaku w Świnoujściu :) Szczególnie wśród Niemek :)

poniedziałek, 20 lipca 2009

Hmm...

Czuję skruchę. Miałam dodać zdjęcie postępów morelowego sweterka, a tego nie zrobiłam. Wszystko dlatego, że zmieniłam zdanie i będę improwizować. Wybór fasonu i ściegu zajął mi mnóstwo czasu, ale wczoraj "robota ruszyła" :) Będzie to tuniczka z kieszonkami i kapturem.

czwartek, 9 lipca 2009

Łowy na morelową włóczkę zakończyły się sukcesem :)

Dzisiaj udało mi się namówić mojego mężusia na dłuższy spacer z Pchełką. Oczywiście spacer to był tylko pretekst do zwabienia go do sklepu z włóczkami :) Pytacie po co mi był mężuś ? Odpowiedź jest prosta - potrzebowałam "stacza" do wózka, bo jest tak szeroki, że nie mieści się w drzwi tego sklepu ;) Jestem całkiem usatysfakcjonowana, bo udało mi się kupić morelową "Katkę" na sweterek dla córci. Jeszcze dziś zabiorę się do robienia :)

Sweterek w oryginale wygląda tak:


Jutro pochwalę się postępami :)

wtorek, 7 lipca 2009

Złośliwość losu

Dziś mój małżonek kolejny raz nie zdał egzaminu na prawo jazdy :( Stało się tak tylko dlatego, że jakiś pieszy nagle wtargnął (jak to się fachowo mówi) mu na jezdnię. Przez jeden nierozważny krok tego człowieka będziemy musieli zapłacić 150 zł za tzw "doszkalanie" i za kolejny egzamin. I skąd na to wziąć ?

Czas się pochwalić ;)


Oto pierwszy sweterek, jaki zrobiłam dla mojej córki. Wzór pochodzi z "Diany Bobas 2/2007, a "od siebie" dodałam jeszcze czapeczkę. Po tym procesie wytwórczym stałam się zdeklarowaną fanką włóczki "Katka" :) Super się nadaje na wyroby dziecięce i ładnie wygląda przy ażurach.

Dziś w końcu doznałam inspiracji do robienia następnego sweterka. Będzie morelowo-ażurowy :) Wzór znalazłam w innej "Dianie Bobas". Niech no tylko znajdę czas na włóczkowe zakupy ...

Niezdecydowanie to kobieca przypadłość

Tak wiem, jestem uzależniona od tworzenia. Ledwo skończyłam spodenki ze starej koszulki dla mojej córci, a znów poczułam zew. Mam w planie przerobienie starego sweterka Blanki na nowy. Ten stary zrobiłam jeszcze jak byłam w ciąży i teraz już mi się nie podoba. I tu pojawia się problem, bo nie mam pojęcia jaki by mi się podobał :( Pewnie szukanie inspiracji potrwa jeszcze kilka dni, ale jak już coś zacznę, to oczywiście nie omieszkam się pochwalić postępami ;)

Po raz pierwszy...

Dziś stwierdziłam, że w domu dziczeję bez kontaktu z ludźmi. Czuję się, jakbym była przyspawana na stałe do dziecięcego wózka i uwięziona we własnym domu. Apropo's czy macie pojęcie do ilu sklepów i w ile miejsc nie da się wejść z dziecięcym wózkiem, bo albo drzwi są za wąskie, albo są schody bez podjazdu? Z córką na razie pogadać nie mogę, a mąż ... no cóż, mąż kiedy nie jest w pracy jest zwykle zatopiony w internecie lub pochłonięty grą na "playu". Kiedy nie wykonuje w/w czynności - dokucza mi i wyśmiewa się z mojego jak mawia "babcinego" hobby. A ja po prostu muszę z kimś "gadać". Nawet jeśli mają to być tylko monologi do bloga. I tym sposobem jestem tutaj :)