Aż trudno mi uwierzyć, bo dla mnie jeszcze niedawno była taka:
Upiekłam tort (biszkopt wyszedł mi chyba pierwszy raz w życiu ;)) i pokusiłam się o małe szaleństwo w postaci własnoręcznie zrobionych ozdób. Przepis na lukier plastyczny znalazłam tu. Potrzeba matką wynalazku, więc barwiłam tym, co miałam - galaretka agrestowa, kakao, barszczyk czerwony hihi :) Zwierzaczki i kwiaty wzmacniane są wykałaczkami. Odwaliłam kawał nikomu niepotrzebnej roboty (lepienie zajęło mi jakieś 3 godziny !), ale jestem dumna z efektu :) Nie zabrakło też elementu robótkowego w postaci moteczka włóczki ;)
Zaraz zabieramy się za świętowanie …
sto lat … sto lat …
Piękny tort, jak "nikomu niepotrzebnej roboty"-mina twojej córci jak zobaczy to cudo będzie bezcenna:))100 lat
OdpowiedzUsuńJak to nikomu nie potrzebna robota- potrzebna, Twojej małej córeńce.Ozdoby wyszły Ci prześlicznie. Jest tylko jeden mankament- co roku będziesz musiała wymyślać coś nowego.Dużo szczęścia dla malutkiej jubilatki!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu córci za życzenia,a w swoim za komplementy pod adresem moich figurek :)
OdpowiedzUsuńJaki zachwycająco piękny tort!
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze dla córci :)) Piękny tort! pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń