Ostatnio nie mam weny na lalkowe ubranka. Nawet paczuszka z nowymi kordonkami, którą dzisiaj przyniósł Pan Listonosz nie zmieniła mojego stanu rozleniwienia.
Postanowiłam, że “nic na siłę” i zajęłam się … sobą :D Przeczytałam książkę, spędziłam (mam na myśli, że na zabawie, a nie na obecności w jej pobliżu) więcej czasu z moją córką, poszłam na “ciuchowe” zakupy i przejrzałam swoja szafę w poszukiwaniu czegoś do "ulepszenia”. Do tej pory odkładałam “ubieranie się” na “kiedy schudnę”. W końcu dojrzałam do tego, że najwyższy czas pogodzić się z prawdą: ja nigdy nie schudnę :D Lubię jeść, więc dietą się katować nie będę, mam “stateczne” hobby, więc ruchu też nie zażywam. W końcu na świecie jest tyle puszystych, lecz atrakcyjnych kobiet… ;) No i nie ma co udawać, że wciąż mogę wyglądać tak, jak na studiach i odbierać sobie życiowych przyjemności.
Na pierwszy ogień poszła prosta tunika z kapturem. Przy moim obecnym rozmiarze hmm.. stanika… dekolt pod brodę wyglądał niezbyt korzystnie, oględnie rzecz nazywając. No to zrobiłam sobie znacznie większy dekolt :D Nie przejmowałam się zbytnio nierównymi szwami, bo nie od dziś wiem, że nie radzę sobie z rozciągliwymi tkaninami ;) Kwiatek powstał z kawałków kaptura i jestem, nieskromnie mówiąc, bardzo z niego zadowolona.
Miłego wieczoru :)
Nie wiem gdzie ty widzisz te nierówności:) świetna bluzeczka:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie to zrobiłaś!!!
OdpowiedzUsuńSuper, ja też żadnych nierówności nie dojrzałam :)wygląda oryginalnie
OdpowiedzUsuńMam tak samo jak Ty ♪, ostatnio zrobiłam w swojej szafie porządki i byłam w szoku jak niewiele jest rzeczy, w które rzeczywiście się mieszczę ;D Mąż pocieszył mnie jednak, że to tylko powód, by wybrać się na babskie zakupy ;)
OdpowiedzUsuńBluzeczka wyszła rewelacyjnie, świetny pomysł z tymi kwiatuszkami :)
Zaintrygował mnie Twój wpis.Ja mam ciągle nadzieje, że schudne(wiem,wiem nadzieja matka głupich). Ja lubię zjeść coś dobrego ,ale jadam bardzo,bardzo mało.Kolację zazwyczaj zajadam około 18.00 co by żołądka nie obciążać na noc.Suma sumarum nie tyje ,ale i nie chudnę.Moja córa mówi "mamo za mało masz ruchu", no i ma rację.Przypuszczam jednak, że ja się nie przyzwyczaję do swojego wyglądu.Wciąż pragnę rozmiaru 38.Podziwiam Ciebie i jak mi będzie smutno ,będę wracać do twojego wpisu.:)
OdpowiedzUsuńPróbowałam się odchudzać, ale to nic nie dało... Doszłam do wniosku, że noszenie niemal wyłącznie luźnych tunik i legginsów zwyczajnie mi się znudziło. Brak makijażu na co dzień też. Może po ciąży to było do przyjęcia (brak czasu dla siebie), ale tkwię w tym stanie od ponad trzech lat! Zwyczajnie uderzyła mnie myśl, że 34 lata to dla mnie ostatni dzwonek na cieszenie się ładnymi kolorowymi ubraniami :) Nie mam tu na myśli przykrótkich bluzeczek i wyłażących boczków, ani zbyt dużych dekoltów. Wszystko w granicach dobrego smaku ;)
UsuńŚwietna bluzka . ♥
OdpowiedzUsuńWitam po raz pierwszy :)
OdpowiedzUsuńFajny ten Twój blog lalkowy i trochę nie-lalkowy :)
Bardzo mi się podoba ta przerobiona bluzeczka z kwiatem. I jeszcze kolory, które lubię.
Podoba mi się tu. Będę zaglądać !!!
Zapraszam również do siebie (lalkowo i nie tylko - choć oddzielnie).
Pozdrawiam
Marille
Dziękuję i witam u siebie :) Chętnie do Ciebie zajrzę :)
Usuń