No i wykrakałam – kapelusik córci wyszedł mi za ciasny, za płytki i ogólnie niepodobny do pierwowzoru. Teraz spruty do poziomu “ronda” czeka na poprawki. W moim tempie, zanim go skończę, gruba bawełna będzie już bezużyteczna i trzeba będzie robić letnią ażurową czapeczkę ;) Tak przy okazji – cierpię na kompletny brak włóczek wiosenno – letnich. Zupełnie nie wiem jak mogłam do tego dopuścić ;)
I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi “robótkowy”, teraz parę słów na temat “prawie” ;) Siedzę sobie w kuchni, córcia śpi, piję kawę, a przez drzwi na taras widzę zielone pączki na krzaku bzu.
Spokój, coś pięknego :)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz